Moc prawdy

Moc prawdy
di Joaquin Navarro-Valls
5 Minuti di Lettura
Giovedì 24 Aprile 2014, 20:32 - Ultimo aggiornamento: 27 Aprile, 00:01
Spotkanie jak zwykle świąteczne, bogate w idee i tłumne – było skończone. Tym razem byliśmy na rozległych krakowskich Błoniach. Jan Paweł II zbierał się, by zejść z podwyższenia. Ja również opuściłem dotychczas zajmowane miejsce i wtedy zobaczyłem dziewczynę, 18-20 letnią, która siedząc na zielonej trawie płakała. Był to płacz wolny od wstydu, nieukrywany. Pytanie narzucało się samo: czemu płacze w tak pięknej chwili? Odpowiedź przez łzy brzmiała: „Bo on jest taki święty, a ja taka ohydna!”.



Wielokrotnie przypominałem sobie tę odpowiedź. Jest wiele sposobów ukazywania tego co lepsze, piękniejsze, czy bardziej etyczne w życiu. Często jednak jest bardzo trudno pokazać dobro. Nie potrafimy wtedy trafić do człowieka. Pozostaje na powierzchni nie przenikając w głąb serca. Słowa wydają się ledwie muskać myśli, pozbawione siły przekonywania nie skłaniają do podjęcia właściwej decyzji. Nie tylko, by zrobić coś nowego, ale by być kimś lepszym i kimś innym. Aby pokonać bezwład przyzwyczajeń.



Ta płacząca młoda kobieta zrozumiała. Zrozumiała słowa wypowiedziane przez Jana Pawła II. Te słowa doprowadziły ją do konfrontacji nie z pojęciami abstrakcyjnymi, ale codziennym życiem. Nie odrzuciła ich, nie próbowała się usprawiedliwić, czy bronić. Jej płacz wydawał się raczej wyrazem radości kogoś, kto odkrył, że można lepiej żyć. Lub może, że owo lepsze życie, którego wcześniej paradoksalnie szukała w tym, co ulotne, epizodyczne, czysto powierzchowne, nie jest tym, co najlepsze. Dlatego też w gruncie rzeczy ów płacz oznaczał odkrycie nowej drogi, u której początku teraz się znalazła. I ten radosny początek na koniec dnia pełnego sensu został powitany w dogłębnie ludzki sposób, to znaczy łzami.



Dlaczego młodzież tak bardzo kochała Jana Pawła II? Dlatego, że go zrozumiała i w konsekwencji chciała obdarzyć go miłością. Pytałem o to w Toronto, w Buenos Aires, na Tor Vergata, w Manili... A odpowiedzi niewiele różniły się między sobą: „Nikt, ani w mojej rodzinie, ani w szkole, czy w moim otoczeniu nigdy nie powiedział mi tego, co mówi papież. On ma rację”. A przecież słowa Jana Pawła II często biegły w przeciwną stronę niż kulturowe stereotypy. Dlaczegóż więc ci młodzi ludzie mówili tak zdecydowanie, że papież ma rację? Zdarzają się wychowawcy, którzy z nadzwyczajną jasnością potrafią powiedzieć, czego nie wolno robić i jakim nie trzeba być. Równocześnie jednak nie potrafią z taką samą jasnością określić i przekazać, kim być i w jakim kierunku podążać, jeśli chcemy być lepsi niż jesteśmy. Ta odwrócona etyka pozostawia w duszy niejasność. Nie jest nigdy porywająca.



Jan Paweł II mówiąc, dawał przykład pozytywnego myślenia. Nie mamił młodych tanimi pochwałami. Był wymagający. Mówił o tym, co możliwe, choć trudne, lecz jasne i wspaniałe. Mówił raczej o pięknie ludzkiej miłości niż o niebezpieczeństwach kapryśnego seksu. Nigdy prawie nie mówił o egoizmie, a często o tym, jak wspaniały byłby świat pełen wielkoduszności. Gdy się go słuchało, świat wydawał się oczywisty, zbudowany raczej z myślą o innych niż o nas samych. Określenie „Jan Paweł II Wielki Mistrz Słowa” jest prawdziwe, lecz może stanowić pułapkę. Papież był mistrzem słowa nie tyle z racji wspaniałych umiejętności posługiwania się słowem, co z racji przekazywanych treści. Dlatego właśnie młodzi ludzie na moje pytanie odpowiadali, że papież ma rację. Trudno jest przyznać rację, komuś, kto ma tylko piękny głos lub potrafi tylko pięknie dobierać słowa. Rację przyznaje się temu, kto mówi prawdę.



Młodzież przyjmowała nauczanie Jana Pawła II gdyż potrafił ukazać cnotę w sposób sympatyczny. Pokazywał ją żywą, pasjonującą i pociągającą. Ukazywał, że jest niezbędna. Nie były to jednak stwierdzenia zasadnicze, normatywne, czy abstrakcyjne. Kiedy mówił do młodzieży, prawda i dobro miały swoje uzasadnienie. Stawały się pasjonującym elementem prawdziwie ludzkiego życia. Papież ukazywał piękno wartości, uniwersalny magnetyzm dobra. Zasadniczym tematem dialogu z młodzieżą była prawda. Prawda, a więc także i kłamstwo, które może być lub nie być elementem naszego życia. W dwóch zdaniach zestawiał ze sobą fałszywe, konwencjonalne sofizmaty i prawdę o życiu. W ten sposób piękno, dobro i prawda wydawały się zawsze złączone, stanowiły wspólną propozycję, zdolną wypełnić życie po brzegi. Papież jednak nie tylko mówił, czym jest dobro, lecz także uczył, jak być dobrym.



Młodych zawsze intryguje relacja z Bogiem. Jan Paweł II pokazywał, że Bóg to nie jest zbiór norm, ani wierzenie, lecz Osoba, której można zaufać, w której można pokładać nadzieję i z którą można przeżywać intensywną miłość, wierną i odwzajemnioną przez całe życie. Bogu można powierzyć własne życie a kodeksowi norm nawet jednego dnia. Ta nadzwyczajna konkretność, w połączeniu ze sposobem bycia Papieża, tak bezpośrednim i prostym, odzwierciedlała głębię jego chrześcijańskiej religijności, jego świętości życia. Ta jedność głoszonego przesłania i życia fascynowała młodych. Oni widzieli, że taki sposób mówienia o Bogu wypływa z osobistego doświadczenia życia. Jan Paweł II nie czytał im na głos książki, napisanej przez kogoś innego. Słowa, których słuchali były z krwi i kości tego Papieża, który mówił im o Bogu, ponieważ znał Go i kochał. Młodzież słuchając Jana Pawła II potrafiła uchwycić prawdę jego przesłania: „On ma rację...”.



Tłum. Anna T. Kowalewska

©Wszystkie prawa zastrzeżone
© RIPRODUZIONE RISERVATA